Harry Potter Magical Wand

wtorek, 22 marca 2016

Rozdział Pierwszy: "Czuje w Tobie wielki strach."


Ashna przebywała w ciasnej ładowni, wdychając duszące opary z pieca, próbując przy okazji zachować odpowiedni odstęp od buchającego ognia. Całkowicie pochłonięta wymagającym zajęciem w formie sprawdzania broni laserowej, nie dostrzegła, że obok niej stanęła młoda kobieta, która swoim zlęknionym spojrzeniem wyrażała dręczące ją emocje. W drobnych dłoniach trzymała najnowszą broń dystansową TA-12 oraz trzy niewyróżniające się blastery.
— Porucznik kazał przekazać, że prace kontrolne nad ekwipunkiem mają zostać w tempie natychmiastowym wykonane. Nie przyjmuje odmowy, a jeżeli wystąpisz ze sprzeciwem, to będzie to równe złamania zasad obowiązujących na statku.
Ashna zacisnęła mocno zęby, uważając milczenie za najrozsądniejszą opcję. Wzdrygnęła się na samą myśl o kolejnej bitwie przeciwko silnie uzbrojonej Republice, o konsekwencjach starcia między siłami dobra oraz zła. Nieunikniona była konfrontacja z wrogiem, gdyż stanowiła ona szansę na przełamanie oporu znajdującego się na Kashyyyk — rodzimej planecie Wookich.

— Powiedz porucznikowi, że broń zostanie dostarczona na czas. — odpowiedziała spokojnym tonem, biorąc ciężki sprzęt z rąk nastolatki.

Osiemnastoletnia dziewczyna jęknęła cicho, kładąc ekwipunek na grubym blacie. Praca na statku zdawała się nie mieć końca — sprawdzanie akumulatora, zasięgu pistoletu, korekty celności oraz siły trafienia. Czynności wykonywała odruchowo, nie bacząc na nieprawidłowości, lecz niekiedy zerkała przez malutkie okienko na towarzyszy pracujących przy konstruowaniu wyposażenia dla Sithów. Robiła to głównie w celu nabrania świadomości, że jednak nie jest całkowicie osamotniona w tym rygorystycznym miejscu. Dłonie Ashny poruszały się szybko i pewnie, a różne elementy zaczęły się ze sobą łączyć, tworząc jednolitą całość. Była to jednak żmudna praca, wymagająca cierpliwości oraz dużej znajomości uzbrojenia; dawne życie na Nar Shadda nauczyło ją walki o własne istnienie, dlatego wielokrotnie zmuszana była realizować uciążliwe zabiegi, które w dużym stopniu rozwinęły jej umiejętności i pozwoliły na zmianę swojego przeznaczenia. Zdecydowanie tajemnicza śmierć Delary wpłynęła na charakter Ashny, dzięki czemu stała się niezwykle silna, odporna na widok martwego człowieka, a przede wszystkim wyparła się uczucia zwanego litością. Zrozumiała, że marzenia nie mają prawa bytu, gdyż prawdziwa rzeczywistość nie jest usłana różami, a dobroć jest pozorną słabością każdej istoty. W pewnym sensie wszystko zaczęło się komplikować w momencie utraty kontaktu z Ardonem, który w niewyjaśnionych okolicznościach opuścił zatroskaną siostrę. Starała się ułożyć historię w sensowne wyjaśnienie, ale próby kończyły się fiaskiem — bolesne wspomnienia pozostawały, a nienawiść wobec Republiki narastała każdorazowo, gdy zamykała oczy do snu. Po czterech godzinach wyczerpującego wysiłku, sprostała wyznaczonej funkcji. Do jej ciała przylegały strużki potu, a brud spowodowany smarem i dymem przyczynił się do pragnienia opuszczenia stanowiska. Ashna poprawiła swój kombinezon, po chwili odwróciła się i raźno poszurała nogami po podłodze i skierowała się do wyjścia z ładowni.

Odetchnęła z ulgą, czując powiew zdrowszego powietrza. Zerknęła na drugą stronę, dostrzegając niską postać odzianą w cienką zbroję chroniącą przed poparzeniami i ewentualnymi nieprawidłowościami.

— Avil, jak prace nad układem chłodzenia robota? — spytała Ashna, podchodząc do zrozpaczonego Twi'leka.
— Nie mogę już patrzeć na tego przeklętego zgrzyta. W ogóle jest możliwe, żeby taki złom służył Imperium w czasie walki? To prędzej wybuchnie niż pomoże — jęknął, montując kolejną śrubkę w brzęczącym robocie.
Pozostali spojrzeli na niego wymownie, lecz uznali jego słowa za mało wartościowe i wrócili do swoich czynności, czyli budowania droidów medycznych. Ashna poznała Avil podczas wcielania rekrutów do armii Imperium — znajomość rozwijała się powoli, a czas, który ze sobą spędzali pozwalał na zapomnienie o problemach. Był on zarówno konstruktorem, ale także jednym z przeszkolonych medyków, toteż zawsze brał udział w kampanii wojennej. Niejednokrotnie wybawiał z opresji początkującą Ashnę, która dopiero poznawała wojenne wartości.
— Spójrz na to z innej strony, może akurat wysadzi republikańskich żołnierzy śpieszących się do nadania sygnału do bazy, a może nawet przyczyni się do śmierci jakiegoś ważnego generała? — odrzekła z chytrym uśmiechem.
Ashna wiedziała praktycznie wszystko, co dotyczyło strategii czy też silnych czy słabszych punktów nieprzyjaciela. Zawdzięczała to podsłuchiwaniu rozmów prostych żołnierzy, którzy nawzajem wymieniali się poglądami. Najczęściej ich tematy obracały się wokół prób stworzenia planu zniszczenia bazy wroga.
— Wszystkiego można się spodziewać na wojnie — mruknął, siłując się z kablami. — Nie zapominaj jednak, że Republika posiada kanonierki, które stanowią ich siłę. Nie warto tego lekceważyć, gdyż jedno ich trafienie może pozbawić życia nawet grupę potężnych wojowników. Ryzykiem jest wystawienie uszkodzonego robota na pole walki, licząc na to, że akurat zniszczy republikańskich bojowników, trzeba brać również pod uwagę, że droid został przeprogramowany na atakowanie swoich przyjaciół. Teraz właśnie wiesz, że ufanie swojemu instynktowi to poważny błąd!
Ashna skinęła powoli głową na znak potwierdzenia jego poglądów.
— Masz rację, co ja mogę o tym wiedzieć. Moja wiedza ogranicza się jedynie do sprawdzania broni czy też posłusznemu służeniu posępnym osobom — odpowiedziała szczerze, zniżając głos. — W ogóle widziałeś może porucznika? Muszę mu dostarczyć przetestowane bronie, a szczerze nie wiem dokąd się udać. Jestem tutaj już prawie dwa lata, a nadal nie potrafię połapać się w systemie korytarzy... — wymamrotała zrezygnowana, chowając kosmyk włosa za ucho.
Avil odsunął się od robota i spojrzał przenikliwym spojrzeniem na dziewczynę, jakby analizował jej postawę i zachowanie. Po krótkiej chwili milczenia, przywołał na twarz smutny uśmiech, wskazując palcem na drzwi prowadzące do sali obrad.
— Dla twojego bezpieczeństwa lepiej się nie wychylaj — przestrzegał, rzucając okiem na wyjście prowadzące do zawiłych korytarzy. — Dzisiaj jest bardzo ważne posiedzenie. Znowu omawiają strategię działania przeciwko ruchowi oporu na Kashyyyk. O dziwo, pojawił się uczeń Mrocznego Lorda oraz członek Najwyższego Porządku, Kylo Ren — napomknął, obrzucając salę lękliwym spojrzeniem.
Uniosła jedną brew do góry, wysilając umysł. Czym jest ten Najwyższy Porządek? — zadała sobie pytanie, mając wrażenie, że już wcześniej usłyszała taką nazwę. Przymknęła powieki, szukając odpowiedzi we wspomnieniach.
Wychudzony chłopiec klęczał nad martwym ciałem jego ukochanej matki. Z jego oczu spływały gorące łzy, a z ust wydobywał się niemy krzyk. Rozpacz po stracie bliskiej osoby wzbudziła w nim strach przed nieznanym, a w głównej mierze szczerą pogardę dla Najwyższego Porządku, który przez okrutne tortury prowadził do powolnej śmierci niewinnych ludzi. Ashna stała obok przyjaciela, starając się zachować maskę spokoju.
— Najwyższy porządek — zakpił, chwytając bezwładną dłoń kobiety. — Zabiję kiedyś tego, który zabił moją matkę. Zedrę z jego twarzy ten paskudny uśmieszek, gdy będę mu wbijał sztylet w plecy. Odbiorę mu wszystko co kochał, o ile zna on takie uczucie jak miłość.
Ashna nie miała odwagi podnieść głowę do góry. Ta rodzina przygarnęła ją w momencie, gdy została całkowicie sama — pozbawiona dachu nad głową czy szansy na przetrwanie. Matka Derryna była niesamowicie odważną oraz oddaną osobą, która w swoim życiu kierowała się wyższymi wartościami, zwracając przy tym uwagę na bezpieczeństwo własnej rodziny. Uczynnie służyła jako łączniczka opozycji, więc znakomicie orientowała się w sztuce przesyłania poszczególnych informacji. Nieprzewidziane morderstwo przypominało jej wydarzenie z przed kilku lat, gdy jej rodzicielka zmarła z powodu wycieńczenia bezużyteczną walką.
Z oczu dziewczynki potoczyło się kilka łez, które natychmiast zniknęły. Smutek, który wstrząsnął jej organizmem był nie do powstrzymania. Musiała pozwolić, aby złowrogie emocje przejęły nad nią kontrolę, aby chociaż na moment poczuć rozgoryczenie jej towarzysza. Położyła na jego ramieniu swoją ciepłą dłoń i szeptała pocieszające słowa, żywiąc nadzieję, że nastolatek przebudzi się z nagłego oszołomienia.
— Szturmowce i ich przeklęty przywódca — wysyczał przez zaciśnięte zęby. — To ich sprawka. Pożałują swojego czynu, gdy wyrwę im wszystkim serca z piersi! — krzyknął, a jego policzki przybrały szkarłatny kolor. Dziewczynka czuła w kościach, że agresja przejmuje nad nim kontrolę, a pogarda zmieszana z nienawiścią napędza jego reakcje.
Ashna zmarszczyła czoło, lecz uporczywie milczała.
— Chodź ze mną, Derrynie, musimy stąd uciekać. — powiedziała, starając się brzmieć poważnie.
Derryn nie zareagował na słowa przyjaciółki, wręcz obdarzył ją spojrzeniem mrożącym krew w żyłach. Najwidoczniej nie potrafił pogodzić się z faktem, że jego matka już nigdy nie się nie obudzi, a niezbędny czas na umknięcie władzy mijał z każdą minutą.
— To twoja wina. Gdyby nie ty, to oni by się nigdy nie pojawili. To ty zabiłaś moją matkę — odpowiedział niebezpiecznie niskim głosem, mierząc ją wzrokiem od góry do dołu. — Zdechniesz w męczarniach, będziesz wołać o litość — napomknął groźnie, wstając na równe nogi i wyjmując z boku długi wibroostrze.
Oczy piętnastolatka lśniły czerwienią, a na usta wpełzł szyderczy grymas. Niegdyś radość, która w nim tkwiła, przemieniła się w bezwzględną skłonność do zadawania bólu.
Zaledwie czternastoletnia dziewczyna, zaczęła się gwałtownie cofać do tyłu. Panika, która jej towarzyszyła próbowała zamienić na obojętność wobec szalonego młodzieńca. Doczłapała się do drzwi, po czym w dziwnych okolicznościach zatrzaśnięte drzwi uchyliły rąbek swojej tajemnicy, dlatego wykorzystując swoje położenie, umknęła przed uderzeniem miecza. Biegła przed siebie, nie bacząc na zaskoczonych przechodniów.
Ashna otworzyła szeroko oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Niewiarygodne niszczące i rozrywające uczucie ogarnęło ją od środka, co spowodowało, że dziewczyna oparła się plecami o ścianę. Dowiedziała się do czego służy Najwyższy Porządek, w jaki sposób niszczą wiarę istot zamieszkujących galaktykę, lecz prawdę mówiąc nie było to decydującym faktem. Zaintrygowało ją zachowanie Derryna, jego ponadludzka nienawiść, wzgarda, którą czuła wszystkimi swoimi zmysłami, które ją obezwładniały. Targały nią skrajne emocje wypełniające pustą duszę, nasilające potęgę we własne możliwości.
— Ashno, musisz się ocknąć — do jej uszu dotarł łagodny głos Avila. — Straciłaś przytomność na ponad godzinę. Bałem się nawet, czy przypadkiem nie znajdujesz się już po drugiej stronie. Dobrze jednak, że miałem przy sobie pakiet reanimacyjny, by w razie czego skorzystać z jego zdrowotnych właściwości.
Blondynka leniwie poruszyła palcami, a następnie uniosła całą dłoń do góry. Leżała na starej pryczy w sali medycznej, a jej niebieskie oczy zderzyły się z troskliwym wzrokiem przyjaciela. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i dokonała obserwacji rejonu, próbując zorientować się w jakim celu została tutaj przysłana. Naprzeciwko niej stał malutki droid medyczny, który testował stan pacjentki.
— Jak to się stało? — szepnęła, biorąc łyk lodowatej wody. — Przecież przed chwilą z tobą rozmawiałam, w jaki sposób zdołałam tutaj trafić?
Zwolennicy Sithów często stacjonowali w tym miejscu — wyniszczające skutki wojny spowodowały przykre konsekwencje w postaci trudnych do zdiagnozowania chorób czy nieodwracalnego kalectwa. Ashna pojawiła się w tej strefie, gdy została zmuszona poddać się rutynowej kontroli — wtedy już obiecała sobie, że nigdy nie zjawi się ponownie w celach doświadczalnych.
— Po prostu zemdlałaś, co jest całkiem normalne przy pracy w takiej temperaturze — stwierdził Twi'lek, lustrując broń znajdującą się na ziemi. — Trudno było przekonać strażników, że jesteś odpowiedzialna za przekaz broni porucznikowi. Musiałem zastosować niekonwencjonalne metody — dodał, uśmiechając się złowieszczo.
Ashna zachichotała, ale ponownie przybrała neutralny wyraz twarzy. Syknęła cicho, łapiąc się za czoło; wspomnienia zalały cały obraz jej rzeczywistości, doprowadzając ją do katastroficznej kondycji. Obolałe kończyny czy też męczący ucisk brzucha nie ułatwiały powrotu do normalności, niemalże ją osłabiały, co było niedopuszczalną postawą pośród żyjących tutaj istot.
— Znowu uratowałeś moje życie, nie mam pojęcia jak mogę Ci się odwdzięczyć. Mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, kiedy zdołam Ci wynagrodzić trud włożony w opiekę nad moim beznadziejnym istnieniem — odpowiedziała z westchnieniem, wyrażając podziękowanie. — Jednak muszę się stąd jak najszybciej wydostać, wolałabym nie być przerobiona na mięso dla Sarlacca. — dorzuciła, patrząc z przerażeniem na piszczący nadajnik.
Dziewczyna bezzwłocznie wyrwała się ze szponów droida, przy okazji wyzwalając się z dokuczliwych kabelków, które pod wpływem jej naporu, złamały się na niewielkie fragmenty. Spojrzała na swój ubiór i z niechęcią przyznała, że lepiej się prezentowała w białych szatach niż w ubrudzonym kombinezonie, lecz ze względu na dział do którego została przypisana, musiała nosić obowiązujący ubiór.
— Przechytrzyłaś robota i to z jaką precyzją! — usłyszała pochwałę ze strony Avila. — Biegnij jak najszybciej się da, porucznik jest chyba dzisiaj wyjątkowo niecierpliwy. Nie przejmuj się bałaganem, zajmę się tym!
W błyskawicznym tempie zmieniła swoje odzienie, pozbierała sprzęt i pośpiesznym krokiem pomaszerowała długim korytarzem w stronę sali obrad, gdzie przebywał jej przełożony. Nadal odczuwała nieustanny ból w okolicach żołądka, lecz siłą woli odrzucała od siebie chęć odpoczynku. Nieustannie doznawała nietypowych emocji, które kumulowały się wewnątrz jej umysłu i uniemożliwiały prawidłowe funkcjonowanie — działo się tak odkąd dopuściła na odejścia swojego brata, czy raczej na jego męczeńską śmierć. Tłumaczyła swoje zachowanie zwyczajnym przemęczeniem czy brakiem lepszego towarzysza, gdyż nie zauważała innej drogi stanowiącej lepsze wyjaśnienie.
— Nie ma czegoś takiego jak moc, nie ma Jedi, nie ma dobra — szepnęła sama do siebie słowa, które odbijały się echem w jej umyśle i podbudowywały w wątpliwym położeniu.
Mijała kolejnych zwiadowców i techników gawędzących swobodnie o nadchodzącym konflikcie zbrojnym. Rozmowę traktowali niczym odprężającą rozrywkę; według ich mniemania wojna miała się rozegrać nieopodal bazy stacjonujących republikańskich żołnierzy. Ashna mogłaby zarówno odebrać ich konwersację jako formę urojonych wyobrażeń albo rozsądnie podjętych decyzji. W okamgnieniu pokonała odcinek dzielący ją od centrum medycznego — przypatrzyła się charakterystycznym czarnym drzwiom zabezpieczonych hasłem oraz gromadką wiernych szturmowców stojących po prawej i lewej stronie ściany. Bacznie podeszła do jednego z wartowników, po czym podała mu swój identyfikator uprawniający do pokonania ograniczeń.
— Porucznik Garlen rozkazał mi natychmiast tutaj przybyć — powiedziała. — Kazał dostarczyć przetestowaną broń w celach wojskowych — uzupełniła wypowiedz, zaciskając wargi w cienki rulonik.
Strażnik powiadomił Garlena o przybyciu pracownika i skinięciem palca dał Ashnie przyzwolenia na wejście do sali obrad. Bez wahania wkroczyła do środka, jednak czuła dziwny skręt w okolicach żołądka na samą myśl o konsekwencjach swojego spóźnienia. Nie wiedząc co się dzieje, Ashna ostrożnie schodziła po wąskich stopniach — nie wiedziała na jaką głębokość schodzi ze względu na granice ścian klatki schodowej, lecz głos instynktu mówił, że nie czeka ją nic dobrego, dlatego jeszcze bardziej wzmogła uwagę. Od razu uderzył ją mocny zapach zeschniętej krwi oraz stęchlizny, co spotęgowało ostre ukłucie w pobliżu skroni. Rzadko stawiała się w tak specyficznych audytoriach, a jeżeli już musiała, to przed samą wizytą sporządzała specjalny raport przybliżający stan poszczególnych środków bojowych. Uzasadnieniem dzisiejszego nieprzygotowania były nieodpowiednio rozplanowane godziny pracy, w skutek czego nie wywiązała się z powierzonego zadania. Ostatecznie, niepewnymi krokami doczłapała się do okrągłego metalowego stołu przy którym siedział tęgi mężczyzna o niewyrazistych rysach twarzy. Swoistym szczegółem jego urody była pokaźna blizna znajdująca się pod prawym okiem, która wywarła w niej poczucie zlęknienia, ponadto wrażenie niewytłumaczalnego szacunku. Ubrany był w elegancki mundur ozdobiony połyskującymi orderami, toteż w perfidny sposób korzystał z własnych przywilejów — nawet tych najbardziej wyuzdanych. Nawet najwyższe władze nie mogły odmówić spełnienia skrytych pragnień jednego z bardziej aktywnych sojuszników Imperium Galaktycznego.
Z wyraźną niechęcią pokłoniła się nisko, pilnując, aby nie uszkodzić sprzętu. Oddychała głęboko, pozwalając na przepływ energii przez organizm. Nie okazuj zdenerwowania, a swoją słabość zamień na mocną stronępodpowiadał jej cichy głosik w głowie. Przebywanie w tak obskurnym otoczeniu wyprowadzało ją z równowagi, żerując na zyskiwanej przez lata cierpliwości.
— Numerze KN—1230 twoja niesubordynacja jest godna pożałowania, niemalże równa zdradzie Imperium i zwyczajów panujących na statku — odezwał się surowym tonem. — Miałaś się stawić punktualnie po zakończeniu narady, lecz przez swoje nieróbstwo, oczekiwanie na uzbrojenie przedłużyło się aż do pełnej godziny! Kimże ty jesteś? Może powiesz, że panem własnego losu? Nie masz żadnych praw, głupia dziewucho z Nar Shadda — prychnął pogardliwie, czerwieniąc się ze złości i wiercąc się na krześle.
Słowa porucznika raniły głębiej niż strzępione ostrze miecza. Serce Ashny łomotało tak szybko, że słyszała pulsowanie krwi w żyłach. Dygocząc z bezsilności, opuściła głowę i opadła na jedno kolano, wbijając wzrok w marmurową posadzkę. Narastały w niej zatrważające emocje, które drażniły umysł zniewieściałymi słówkami, dziwnymi obietnicami ukrywającymi prawdziwe intencje.
— Jesteś gotowa ponieść karę za swoje niecne uczynki? — zapytał, wstając z fotela i przybliżając się do dziewczyny. — Nie chcesz przecież ponownie wylądować na arenie jako pokarm dla zgłodniałych lwów, nieprawdaż Ashno? — wymruczał, oblizując lubieżnie wargi i chwytając kobietę za włosy.
Ashna opuściła z hukiem trzymaną broń — miała ochotę krzyczeć i płakać, pragnęła wyzwolić się od przytłaczających szeptów, nienawiści, która okaleczała jej duszę.
— Ashna. Beznadziejna, żałosna dziwka. Jesteś zgubą Imperium, osłabiasz naszą potęgę. Bezwartościowa dziwka Imperium — wysyczał, napawając się wycieńczoną ofiarą i przypierając ją bliżej siebie, tak, że jej głowa znajdowała się na wysokości jego krocza. — To nie będzie bolało, nawet nie poczujesz, kiedy skończę — dodał, rozpinając rozporek w spodniach.  
— Proszę mnie puścić! krzyknęła, wpadając w panikę.
— Ani mi się śni — oznajmił, a jego oczy płonęły żądzą posiadania.
Kuszona coraz mocniej, ostatkami siły powstrzymywała napływ przerażającej energii. Uniosła wzrok do góry, patrząc ze szczerą nienawiścią na obrzydliwego Garlena. Czuła, że gniew osadzał się w niej głębiej, niszcząc resztki naiwnego spokoju. Odczekała do możliwie ostatniego momentu, zanim rozpętała dotychczas dławioną w sobie agresję. Z całej siły zacisnęła obie dłonie na szyi mężczyzny, tak, że szukał jakiejkolwiek możliwości obrony przed niespodziewanym atakiem. Wysilał się, aby odeprzeć uścisk kobiety, powoli osiągał swój cel, lecz kosztem ledwie wyczuwalnego oddechu. Złość przejęła ostatecznie kontrolę — powoli i niemiłosiernie wysysała życie z nieprzyjaciela, powodując wyraz szoku i niedowierzania na obolałej gębie tyrana, który próbował walczyć o dostęp do powietrza.
— Doprawdy poruczniku? — warknęła wściekła. — Gdzie twoja przyzwoitość za którą się ukrywasz? Odpowiedz mi!
Oczy wyszły mu na wierzch, a na czole niebezpiecznie pulsowała żyłka. Ashna zorientowała się, że popełnia poważny błąd, dlatego natychmiast puściła bezbronnego człowieka, który nieprzytomny upadł na posadzkę.
Ashna wpatrywała się w nieruchome ciało Garlena, po czym zaczęła głośno szlochać. W głębi duszy wiedziała, że popełniła srogi błąd, który mógłby ją kosztować życiem — nawet teraz do końca nie jest bezpieczna, gdyż w każdym momencie może zostać zauważona przez innego dowódcę. Dygocąc, pozbierała przedmioty z podłogi i ułożyła je na stole, zerkając na bezradnego przeciwnika. Zaczęła odczuwać wyrzuty sumienia, które trawiły ją od środka i nie pozwalały na racjonalną ocenę sprawy. Jak mogłam być tak okrutna? Jestem podłym człowiekiem! — krzyczała w myślach, uzmysławiając sobie, że przysporzyła sobie wielkich kłopotów.
— Jestem skończona — powiedziała sama do siebie, pogrążając się w strachu. — Muszę się wydostać z tego statku, zanim mnie znajdą i wydadzą na śmierć — oznajmiła zdruzgotanym głosem, rozważając ryzykowny wariant ucieczki.
Zdawała się teraz na łaskę własnego sprytu, a przemyślany pomysł przeważy na powodzeniu niebezpiecznej misji i rozstrzygnie o zwycięstwie czy też upadku. Powtórnie została wystawiona na próbę, lecz tym razem rezygnując z korzystnego bytu na rzecz wymazania męczących wspomnień.
______________________________________________________







W końcu podjęłam się pisania tematyki związanej z Gwiezdnymi Wojnami. Mam szczerą nadzieję, że rozdział przypadł do gustu, za ewentualne błędy niezmiernie przepraszam. Kolejny rozdział pojawi się w 9 lub 10 kwietnia, a podzielony zostanie na części. 

21 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje opowiadanie ! Po przeczytaniu pierwszego rozdziału chciałam więcej !! Masz świetny styl pisania i naprawdę ciekawy pomysł, oby tak dalej ! Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. :) Pozdrawiam !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! A styl pisania nadal nie jest świetny, trzeba dalej pracować :)

      Usuń
  2. Hej! Dzięki za zaproszenie, już jestem. ;d
    Powiem Ci szczerze, że Twoje opowiadanie świetnie się czytało, masz taki płynny styl pisania. Byłam zaskoczona, gdy dotarłam do końca rozdziału!
    Ashna jest bardzo ciekawą postacią, ciekawe jak ją wykreujesz. Podziwiam ją za zabójstwo tej szumowiny Garyla! Dobrze mu tak!
    Myślę, że podjęłaś się trudniejszej tematyki niż ja. Praca na krążowniku (czy co to tam jest xD) jak dla mnie jest ciężka do opisania, a Ty świetnie sobie z tym poradziłaś. Mało tego, idealnie oddałaś to, jak Imperium traktuje swoich przełożonych. Mi by się to nie udało. :)
    Szkoda, że next dopiero po maturze, ale rozumiem Cię, chociaż ja mam maturę za dwa lata. Mimo to, w czerwcu zmierzę się z egzaminem zawodowym, może to nie to samo co matura, no ale przydałoby się zdać. Życzę Ci zatem zdanej matury!
    Pozdrawiam serdecznie.
    Niech Moc będzie z Tobą!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz oraz cieszę się, że przypadła Ci do gustu postać Ashny. A ten okrutny porucznik przeżył, stracił tylko przytomność, więc jeszcze pożyje xD
      Możliwe, ze rozdział będzie wcześniej, może po napisaniu matury z matematyki :D
      Również pozdrawiam i życzę zdania egzaminów zawodowych (też jestem w technikum). Znam ten ból, ale CKE tworzy dosyć łatwe arkusze, więc nie musisz się martwić! :)

      Usuń
  3. Wreszcie jakiś porządnych blog o Gwiezdnych Wojnach! !;czekam na next! <3
    Mam takie pytanko.
    Czy pojawią się jakieś postacie z Stars Wars czy będą wszystkie wymyślone?
    Przepraszam jeśli gdzieś to pisałaś ale dopiero teraz odkrywałam tego bloga o cb :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! :)
      W opowiadaniu pojawią się bohaterowie z VII części Gwiezdnych Wojen, będą również niektóre stworzone przeze mnie. Cieszę się, że znalazłaś mojego bloga, wcześniej nie miałam styczności z Gwiezdnymi Wojnami, dlatego jest to mój pierwszy blog nawiązujący do takiej tematyki.
      Pozdrawiam serdecznie! ;)

      Usuń
    2. Czy mogłabym twojego fb chce być na bieżąco! 😍😍 Albo mnie zaprosić?
      Kinga Janiszewska a taka dziewczyna pochylona na prof. Proszę; -;
      Kocham Gwiezdne Wojny! A blogów tak mało a jak są to takie lipa.xf

      Usuń
    3. Pewnie, mogłabyś jeszcze podać charakterystyczny element na zdjęciu? Jednak dużo jest dziewczyn o takim imieniu i nie potrafię się połapać :) Albo wyślij linka do facebooka na email: unnamed20@onet.pl

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaklepuję miejsce na komcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość moich uwag masz w pliczku, więc wypowiem się jedynie na temat samej fabuły.
      Ashna jest całkiem fajną bohaterką. Niby nie wiemy o niej zbyt wiele, ale dziewczyna nie jest przekokszoną Maryśką (w sumie nie mieliśmy okazji zbyt mocno jej poznać, niemniej na razie masz plusa), póki co po prostu zna się na swoim fachu i… Wydaje się mieć traumatyczną przeszłość, w sensie zmarli jej rodzice, brat, później matka przyjaciela, który nagle zdziczał (co, mam nadzieję, jakoś się jeszcze rozwinie). Trudno, żeby jej to nie zahartowało. Tekst miejscami jest emocjonalny, a miejscami trochę traci — ale to już zaznaczyłam w pliczku. Tutaj chodzi mi o ogarnięcie reakcji Ashny, bo raz są to suche informacje, a raz rzucasz zdaniami, które wyraźnie sugerują, że dziewczyna ledwo daje sobie radę z całym tym otaczającym ją bajzlem.
      Dalej — przyjaciel, jak mu było na imię? O, Avil. Wydaje się całkiem fajny i przyjazny. To chyba jedna z niewielu osób, którym udało się dogadać z Ashną, nie? W końcu wcześniej zaznaczyłaś, że się trochę wyalienowała… Szkoda, że nie opisałaś go trochę, bo aktualnie nie pamiętam, jak on wyglądał. Niby wspomniana rasa, czyli łatwo sobie to wyobrazić, z drugiej strony warto wspomnieć, jakiego jest koloru. Trochę tam tego było, o ile dobrze pamiętam.
      W ogóle ciekawi mnie ten porucznik — czy on ma RiGCZ? Czy on rozumie, że Ashna przed momentem wybiegła ze szpitala, żeby się z nim spotkać? Chyba nie… Albo po prostu jest starym oblechem, który tylko szuka okazji, żeby się zabawić. Ashna miała nieszczęście wpaść mu w oko. W sumie tak, właśnie czytam i… To jest cholerny oblech. Niech Ashna coś mu zrobi. Kurczę, czy Hux pilnuje RiGCZ-u wśród swoich pracowników? ZA DUŻO ICH, JAK MA SAM PILNOWAĆ?! Ugh, Ashno, weź się w garść!
      …no i wzięłaś się. I to z klasą. Ashno, uratowałaś siebie, ale jakim kosztem? Oby to się ładnie rozwinęło w przyszłym rozdziale, a już na pewno strach Ashny i jakieś śledztwo dotyczące śmierci porucznika. Niby nic, ale gość umarł z przyczyn mało naturalnych. Może mają kreta? Takie myśli mogą się pojawić. Oczywiście wiemy, że nie są prawdziwe, ale nikt oprócz Ashny nie będzie tego wiedział.
      I tyle z mojego dzisiejszego komcia. Nie jest strasznie długi, ale tu poprawki, tu komć, trochę trudno działa się na dwa fronty. Poza tym mam rozdział do ruszenia, trzeba to zrobić, bo w środę znowu wyjazd. :<
      Pozdrawiam, Kiru!

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za komentarz!
      Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał, jest wiele wątków do wyjaśnienia, lecz myślę, że z biegiem czasu zostaną one rozwikłane. Ashna to specyficzna postać o trudnym charakterze i przykrych doświadczeniach, więc dopiero teraz będzie musiała się zmierzyć z trudnymi problemami( zabójstwo porucznika) czy też z mniej istotnymi kłopotami.
      Pisz kolejny rozdział! Pozdrawiam również!

      Usuń
  7. Szélka zaklepała miejsce i miałam cichą nadzieję, że wrzucę komcia przed nią i wygram, ale nie wyszło. Następnym razem mi się uda.
    Od początku: lubię Ashnę, bo jest taka… normalna? Zwyczajna? Nie mam pojęcia, co się z nią stanie, nie mam pojęcia, gdzie też zaprowadzi ją los czy cokolwiek innego, i to mi się podoba. Mam też nadzieję, że im dalej w las, tym więcej będzie o jej przeszłości – o rodzinie i o tych, którzy ją przygarnęli (no i dlaczego, motyla noga, ten cały Derryn uważał, że śmierć jego matki była winą Ashny?). O, i lubię też Avila, nie wiem czemu, bo w sumie było go tyle, co kot napłakał.
    Obrzydliwy typ z Garlena. Jestem zdania, że takich jak on, to nie dusić, a kastrować się powinno; jednak dobrze, że w ogóle mu się oberwało. Niech Ashna trzyma tak dalej, niech kopie tyłki takim gnojkom, dobrze?

    A teraz muszę się trochę poczepiać (nie wiem, na ile Szélka to wyłapała, więc wybacz, jakby się okazało, że powtórki):
    a. „Niejednokrotnie wybawiał z opresji początkującą weterankę, która dopiero poznawała wojenne wartości” – weteran nie może być początkujący, bo weteran to żołnierz z dużym doświadczeniem,
    b. „(…) krzyknął, a jego policzka przybrały szkarłatny kolor” – policzki,
    c. „(…) a jej niebieskie tęczówki zderzyły się z troskliwym wzrokiem przyjaciela” – tęczówki…? ;___;
    d. „Zdawała się być teraz na łaskę własnego sprytu (…) – zdawała się na łaskę.

    No, wsjo. Naprawdę chciałabym napisać dłuższego komcia, takiego porządnego, z krwi i kości, ale dość niewiele się w tym rozdziale działo, rewelacji też nie było (nic dziwnego, to dopiero początek)… Więc poprzestańmy na tym, że Ashna fajna i nie przesadzona, Avil przyjemny, a Garlan obleśny. No i za każdym razem, gdy czytam jakieś nowości od ciebie, mam nieodparte wrażenie, że się poprawiasz oraz niesamowicie rozwijasz. A to bardzo dobrze.

    Tak więc czekam na kolejne i niech Szmoc będzie z tobą.
    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje serdecznie za komentarz!
      Błędów pojawiło się dosyć sporo, chociaż tyle razy czytałam ten rozdział. Bardzo mnie cieszy, że spodobała Ci się Ashna oraz jej przyjaciel, którego niestety nie było zbyt wiele w tym rozdziale. Obiecuję Ci jednak, że następnym razem będzie go więcej, ale także pojawią się kolejne postacie.
      To ja czekam na twój 1 rozdział! Nie ma obijania się! :D
      Niech Szmoc również będzie z tobą!

      Usuń
  8. Dziękuję za komentarz, dodaję Twój blog do czytanych :) Zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zasadź mi kopa w tyłek, okej?
    Przepraszam, że pojawiam się tak późno, ale... Nie wiem czemu.
    "— To ich sprawka. Pożałują swojego czynu, gdy wyrwę im wszystkim serca z piersi! — krzyknął, a jego policzka przybrały szkarłatny kolor. " - tutaj chyba miały być policzki.
    Masz bardzo fajny styl pisania, mimo że piszesz w trzeciej osobie. Ja nie umiem tak pisać, żeby to brzmiało sensownie.
    Szczerze mnie zaskoczyłaś wydarzeniami w rozdziale. Nie myślałam, że ktoś zginie, a tu taka niespodzianka.
    Szkoda, że rozdział pojawi się u ciebie dopiero po maturze, więc życzę powodzenia ;)
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
    May the Force be with You!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz oraz za wypisanie błędu, który został przeze mnie pominięty. Mój styl pisania bez przerwy się rozwija, zobaczysz, ze wkrótce sama będziesz lepsza. Możliwe, że rozdział pojawi się przed maturą, lecz jest to chwilowo przypuszczenie. Mam sporo na głowie, oprócz matury czeka mnie praktyczny egzamin na prawo jazdy.

      Usuń